noname

marcinyoshi

niestety praca w firmie rodzinnej, jako członek, ma swoje dobre i złe strony... ja od jakiegoś roku widzę tylko te złe... niestety nie mam na to wpływu, co gorsza jestem jakby "w potrzasku", gdyż jakakolwiek próba znalezienia innej pracy kończy się totalną porazką - z wielu przyczyn...

nie, nie jestem zadowolony z pracy, jedyna dobra strona to OBŁUGA klienta, praca i kontakt z NIM, natomiast "zaplecze pracownicze" totalnie mnie dołuje, do tego stopnia, że mam wrzody, sram na tle nerwowym, i czasem trzęsą mi się ręce...

niestety nie łatwo jest być szlachetnym synem właściciela, który założył sobie kedyś, na poczatku, że chce być traktowany na równi z innymi... uwierzcie mi, bardzo muszę się starać, by nie przenosić humorów do domu, bo zbyt kocham swoją domową, własna rodzinkę... ale jest źle...

sleepwalker

wspolczuje

Ruthven

wiesz, marcin, zastanawiam sie czy zwyczajnie nie przesadzasz deko - jesteś młodym, rozumnym gościem, masz ustabilizowaną sytuacje rodzinna, doswiadczenie na rynku pracy, etc.

Jeśli masz tak dośc robienia w "domówce" rusz dupę na serio i poszukaj czegoś, co będzie ci odpowiadało, ale nie na zasadzie: jak znajdę, to znajde, jak nie, to nie, ale z konkretną motywacją do zmiany.

też robiłem w firmie, której miałem powyżej uszu, i zmieniłem robotę - jasne, to jak skok do nieznanej wody, do tego nie wiesz, jak to bedzie i czy nie gorzej, ale jak nie spróbujesz, to sie nie dowiesz.

Silie

Jeśli będziesz odchodził to nie pal mostów za sobą

Jak będzie źle to zawsze będziesz mógł wrócić.

Powodzenia

ja po zmianie pracy nadal się w pełni nie przestawiłam do otoczenia.
troche zabranie ufności do tych ludzi mi zajmie.
To norma u mnie więc chyba nie jest źle

Ruthven

co teraz robisz, sil?

Silie

pracuje jako kasjerka w "Zara"

Ruthven

co to zara jest?
hm, ja tak czasem mówię, jak moja ukochana mnie goni do spania:
"zara, kurde, nie skończyłem...".

a tu jeb, poduszka w łeb dostaję

Silie

/bum/

Jak Ty przewidujesz moje reakcje....

To sklep z ubraniami

Sptaj wujka Google

Ruthven

a ja wczoraj dogorywałem cały dzień, bo przedwczoraj nawtrykałem się kiełbasy z komnka i mega mi zaszkodziła

kurde, cała noc i dzień umierania, zero kawy, suchy chleb dla konia, rumianek jakiś.

ale dziś dzień zacząłem od kawy i kanapek z oliwkami

Silie

heh... ja dziś mam wolne:]
jutro cały dzień w pracy ... zobaczymy jak bardzo sie wykurowałam

marcinyoshi

Ruthven

więc trzeba było wybrac coś dla siebie.

kurde, marcin, jak pragnę zdrowia...

ide po piwo.

sleepwalker

ja chleje martini bianco

Yoshi - z mojej strony rada - kieruj sie tak jak dyktuje Ci sumienie - to Ty masz czuc sie dobrze, bo nie rozumiem tkwienia w czyms w czym ktos nie czuje sie dobrze

Ruthven

kawa się skończyła, ide po druga.
marcin - moje zdanie znasz albo poznasz zaraz

imo - warto walczyć o siebie, mi to dawno temu na dobre wyszło, bo też się szarpałem na maxa. Warto jak cholera.

marcinyoshi

jeszcze nigdy nie byłem w takim stanie... zaczyna mnie rozczulać wszystko: myśl, tekst, film, muzyka, klip... cokolwiek... nie piszę tego, żeby zrobić na kims z was wrażenie, ale uwierzcie mi... robię wszystko, żeby nie doprowadzać się do tego stanu - niestety nie potrafię...

czuję, że przede mną jest jakaś przepaść, i że jeśli dam krok do przodu to nastąpi wybuch, tyle, że skutki nie przyniosą nikomu nic dobrego - nawet mnie... z drugiej strony wiem, że jeśli nie odreaguję (bo o ZAreagowaniu nie ma mowy) to moja skorupa, która przybiera barwy tęczy w domu - pęknie...

przykro mi, że w takich chwilach osoby, które powinny mnie chronić, tego nie robią... przykre to, tym bardziej, że odnajduję podobieństwo moich słów do bloga wisniewskiego (grunt to mieć dystans nawet w takich chwilach, ale tylko on jeszcze pozwala odetchnąć)... niestety coraz częściej dopadają mnie odmienne nastroje, wiem, że to tylko krok do depresji, bo ileż można tłumic w sobie tyle złych emocji, tyle bólu i niemocy...

muszę porozmawiać o tym z Olą i iść gdzieś, tak kontrolnie, do kogoś, gdzie będę mógł wszystko to bezkarnie powiedzieć, bez sądów i głupich poklepywań po plecach... no i nie do kogoś kto da mi jakieś świństwo niewykrywalne we krwii po czym mnie zgwałci... chyba, że bedzie to wynikać ze scenariusza...